UWAGA! Obecna zawartość serwisu jest testowa - strona jest w trakcie tworzenia.
08.05.2024 środa 05:47 
2015.06.19

X-lecie portalu BOW.pl

Korzystając z długiego (nie przydługiego, bynajmniej) weekendu oraz mijającej właśnie dziesiątej rocznicy istnienia portalu BOW.pl, jego założyciele, współpracownicy i sympatycy postanowili spotkać się w malowniczej scenerii Pałacyku Łąkomin i spróbować wspólnie wysuszyć kilka butelek, ciesząc się przy tym swoim towarzystwem, smakując rozkoszy wypoczynku na tym przesympatycznym odludziu, a jednocześnie w sposób godny ową rocznicę świętując. Uważając przy tym wszakoż, by nie stało się to – Boże broń – ze szkodą zbyt wielką dla środowiska, wskazań alkomatów służb pilnujących porządku na drogach, oraz własnej wątroby.



Położony w środku lasu, w kompletnym odosobnieniu i izolacji od reszty cywilizacji, Pałacyk Łąkomin okazał się idealnym miejscem do tego rodzaju celebracji. Nie bez znaczenia była doskonała, słoneczna pogoda, która nam towarzyszyła przez cały pobyt, jak i działalność miejscowego mini-browaru, którego wyrobami raczyliśmy się obficie we wszelkich przerwach w smakowaniu whisky.



Wieczór pierwszy, czwartek, to spotkanie w nieco węższym gronie – nie każdy miał możliwość wyrwać się na cały weekend, nie każdy być może chciał. Jednak zabrało się kilkanaście osób, które ewidentnie były zadowolone, że się znowu spotkały, a na stole pojawiło kilkanaście butelek. I to już na pierwszy rzut oka nie byle jakich. Jeszcze przed odkorkowaniem uwagę przykuwała 53-letnia Mortlach 1951 Gordon & McPhail, trudno było obojętnie przejść obok Glen Grant 1959, czy Strathisla 1967. Z eleganckiego pudełka dumnie spoglądała na nas oficjalna wersja Talisker 35yo, skromnie z dość surowej etykiety Signatory łypała na zebranych Ardbeg 1974, bardzo niepozornie z kąta zerkała na rozwój wydarzeń Glenrothes 1969. I jeszcze parę innych.



Jak się okazało w trakcie degustacji, serca nasze podbiła zdecydowanie owa niepozorna Glenrothes 1969 – uzyskała średnią ocenę 8,96 pkt. (na 10). Na drugim miejscu uplasowała się 18-letnia Bowmore z roku 1971 ze średnim wynikiem 7,88, a na trzecim miejscu uplasowała się Talisker 35yo OB. Po raz kolejny okazało się, że nie wszystko złoto, co się świeci, gdyż – o ile podkreślić trzeba, że słabych whisky na stole nie było – to niektóre z tych, których etykiety, roczniki, czy wiek wywoływały ochy i achy przed odkorkowaniem, już w kieliszku wielkiej furory nie zrobiły. Przynajmniej na tle pozostałych zawodniczek. Taka, na przykład, Glen Mhor 1966, czy Bunnahabhain 1979.



W piątek po obiedzie – czy już pisałem, że karmiono nas wyśmienicie? – przystąpiliśmy do whiskowego konkursu z nagrodami. Zainteresowanych szczegółami jego przebiegu odsyłam do odpowiedniego wątku na naszym forum. Powiem tylko w skrócie, że w ramach przyjacielskiego współzawodnictwa, pięć drużyn składających się z od trzech do pięciu osób, usiłowało odgadnąć pochodzenie i pewne dodatkowe szczegóły związane z degustowaną w ciemno whisky. Tych było w sumie dwanaście – w partiach po cztery – a w odgadnięciu ich proweniencji pomóc miały wskazówki dotyczące poszczególnych destylarni, dawkowane stopniowo, od najbardziej ogólnych po szczegółowe.



Tak czy inaczej, na stołach pojawiło się dwanaście whisky tak różnorodnych, że można było dostać oczopląsu – od 25-letniej Glenrothes OMC do Lagavulin 1995, butelkowanej na festiwal Fiel Ile 2013. Nie byle jakie były również nagrody – każda drużyna otrzymała na koniec butelkę whisky. Te też były co najmniej nietuzinkowe – litrowa butla Glenlivet 12yo z czasów, kiedy jeszcze podstawki potrafiły smakować, Glen Grant 10yo również butelkowana dawniej niż wczoraj, Ledaig 7yo, Miltonduff 10yo, czy wreszcie przedziwna Rixton Very Old Whisky. Akurat ta ostatnia wyglądała w butelce lepiej niż pachniała w kieliszku. Co do smaku, wypowiedzieć się nie mogę, bo aromat zniechęcił mnie skutecznie.



Sobota, wieczór trzeci, właściwe i oficjalne uroczystości rocznicowe. Polegały one głównie na spędzeniu czasu przy stole. I przy paru butelkach. Nie będę przecież wchodził w wątki poboczne, typu spotkanie starych znajomych, wspomnienia, rozmowy, wspólne plany – i te biznesowe i te prywatne – i tego typu nudy. Wspomnieć należy, że pośród niemal trzydziestu osób zebranych w Łąkominie znalazło się kilku weteranów – uczestników pierwszych spotkań, dawno temu, w zupełnie innej epoce, uczestników wspólnych wyjazdów do Szkocji, degustatorów znad zatoki Lagavulin Bay i spod szyldu The Dufftown Whisky Shop, mieszkańców The Bakery w Bowmore, pływaków z Machir Bay, odkrywców Portnahaven. Zdobywców Orkadów, stąpających po Jurze, władców mórz i cieśnin pośród Hebrydów Wewnętrznych.



Był niezawodny Pawcio, niezłomny Piotruś, znad morza przyjechał Wojtek (w przeuroczej asyście Asi i Jasia), z Łodzi nadciągnęli - łamiąc wszelkie ograniczenia prędkości po drodze - Paweł i Miron. Pojawiły się posiłki zamorskie (Adam, Grish) i nadbalatońskie (Rosomak). I niech mi wybaczą wszyscy ci, których nie wymieniłem. Oni też tam byli.



Muszę przyznać, że gdy fotografowałem butelki – jeszcze przed rozpoczęciem imprezy – kilka razy musiałem skrzętnie zmieść szczękę z podłogi i wmontować ją sobie z powrotem na właściwe dla niej miejsce. To, co widniało na niektórych etykietach potrafiło zrobić wrażenie na każdym, kto cokolwiek wie na temat whisky. 32-letnia oficjalna Oban, Springbank 1969 Signatory, 36-letnia Benrinnes z Cadenhead’s, czy 36-letnia Glen Grant z 1964, niemal czarna wskutek długiego leżakowania w beczce po sherry. Port Ellen z 1982, która w beczce po sherry spędziła 22 lata zanim trafiła do butelki, a potem na nasz stół, 20-letnia oficjalna Talisker, 27-letnia Jura Stillman’s Dram, czy wreszcie 32-letnia Royal Lochnagar OMC.



Jednak trzy butelki zrobiły prawdziwą furorę, jeszcze zanim zostały odkorkowane. Pierwsza z nich to 27-letnia Bow Street z Irlandii – jak się później okazało, najbardziej kontrowersyjna whisky wieczoru. Na początek zrobiła wrażenie ewidentnym nawiązaniem do BOW.pl w nazwie. Przypadek? Nie sądzę.



Druga to destylowana w 1938 Linkwood. Cokolwiek by się nie okazało po jej otwarciu, już na dzień dobry stała się faworytką tłumu – kto z czytających te słowa może powiedzieć, że wie jak smakuje whisky destylowana jeszcze przed wojną?



Na koniec, jedyna butelka Ben Nevis zestawiona specjalnie na obchody X rocznicy istnienia portalu BOW.pl. W jej skład weszły destylaty z 1966, 1990 i 1998. Piszę „destylaty”, gdyż w przypadku tego najstarszego już nie dało się legalnie o nim mówić „whisky” – wskutek długotrwałego leżakowania poziom alkoholu spadł w nim poniżej wymaganego prawem 40%, dlatego też trzeba było dokonać vattingu z wyraźnie młodszymi, zdecydowanie mocniejszymi. Tak powstała NASZA whisky. A na etykiecie – nasz pałacyk. Łąkomin we własnej osobie.



Już podczas degustacji nasze zachwyty i oczekiwania zostały w niektórych miejscach dość brutalnie zweryfikowane. Oto degustowana na drugim miejscu, tuż po rozbiegówce (Royal Lochnagar 1977), przedwojenna Linkwood 1938 oceniona została brutalnie – średnio na 3,21 pkt. (na 10). Słabsze noty otrzymała tylko wspomniana rozbiegówka (2,68). Rocznicowa Ben Nevis 1966/1990/1998 miała wyraźne problemy z aromatem, co jednak nadrabiała niewiarygodnie bogatym smakiem. Kiedy jednak przyszło do całościowej oceny, zdobyła średnio 6,93 pkt. Całkiem nieźle, jak na tego typu eksperyment, jednak daleko od tego, czego można oczekiwać od wyrobów tej destylarni.



Pierwsza trójka wielkim zaskoczeniem nie była. Na trzecim miejscu uplasowała się milenijna Glen Grant 1964 36yo z Cadenhead’s (7,45), na drugim – Port Ellen 1982 22yo (8,37), która uzyskała nawet jedną „dziesiątkę”. Konkurencję wygrała Springbank 1969 ze średnią oceną 8,84. Była to jedna z najrówniej ocenianych whisky wieczoru – oceny wahały się między 8 a 9,5 pkt.



Największą kontrowersję, jak już wspomniałem, wywołała 27-letnia, irlandzka Bow Street. Po nalaniu jej do kieliszków z jednej strony dało się usłyszeć okrzyki zachwytu, a z drugiej sarkanie, wyrzekanie i pomruki niezadowolenia. Wystarczy spojrzeć na wystawione jej oceny. Trzy „dwójki” kontra jedna „dziewiątka” i jedna „dziesiątka”. Jedna z dwóch whisky wieczoru – i całego spotkania – która w ogóle przez kogokolwiek została oceniona na 10. Takie cuda.



Niedzielny poranek powitał nas zdecydowanym ochłodzeniem w pogodzie, intensywnym dmuchaniem w alkomat, koniecznością pakowania rzeczy, oddania kluczy i wyruszenia w drogę powrotną do domu. Na kolejną okrągłą imprezę rocznicową przyjdzie nam czekać kolejne dziesięć lat. Cóż, poczekamy…



Więcej zdjęć na naszej stronie na FB: https://www.facebook.com/bowpl
[R.M.]

R E K L A M A